Weekend był intnsywny. Wiosenny i intensywny. W sobotę spotkałam się z moimi dziewczynami z liceum, byłam szoferem więc nie było dane mi skosztować jakże "pysznych" mohito z syropem miętowym. Chyba jeszcze nie piłam nigdzie naprawdę dobrego mohito. Niedzielę spędziłam w Krakowie.
Podróż z Katowic do Krakowa busem za 5zł :) minęła szybko, potem pojechałyśmy do mieszkania, gdzie plotkom nie było końca. Gdy już wybrałyśmy się na miasto było ciemno. Pizza + pyszna kawa i niestety czas wracać do domu. Wypad byłby mega, gdyby nie mój ból głowy, który trwał do dziś wieczora.
A teraz mix zdjęc:
Sobotnia kawka, zupa cebulowa i pyszna szarlotka z lodami i kremem waniliowym :)
Kraków wieczorową porą. Mogłabym tam śmiało mieszkać.
Znowu jedzenie :) i Agusiowe serducho nawet się załapało :D
Wiosennie :) Bazie już w wazonie.
I malowanie weekendowe z cyklu "Jak nie robić różyczek" ...
Było już kilka prób i mi nie wychodzą, dlatego kończę przygodę z tym zdobieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz